11. Nie obstawiaj MLS – podsumowanie 11. tygodnia MLS

Bóg dał nam Dziesięć przykazań. Wszystkim fanom piłki nożnej w Stanach Zjednoczonych polecamy stosować się do jeszcze jednego przykazania: 11. Nie obstawiaj MLS. Dlaczego? To się po prostu nie może udać. Major League Soccer to najbardziej nieprzewidywalna liga świata. Namiastkę mieliśmy podczas 11. tygodnia rozgrywek.
Sounders nie ugasili pożaru
Ostatni raz Chicago Fire strzelili cztery bramki przed własną publicznością w 2009 roku. W nocy z soboty na niedzielę zaaplikowali taką ilość goli… aktualnemu mistrzowi MLS. Jak się bawić, to na całego!
O meczu mówi się głównie w kontekście sędziowskich kontrowersji, szczególnie wokół pierwszego gola Chicago Fire. O co w ogóle się rozchodzi? O symulkę Nemanji Nikolicia. Sędzia Nima Saghafi podyktował rzut karny dla gospodarzy. Do piłki podszedł David Accam, ale jego strzał obronił Stefan Frei. Po czym sędzia nakazał powtórzenie jedenastki. Tym razem wykonał do Nikolić, który pewnie pokonał bramkarza Sounders. Warto dodać, że w podobnej sytuacji był Jordan Morris, którego w polu karnym faulował Joao Meira, sędzia nie podyktował rzutu karnego.
Resztę kontrowersji z tego spotkania możecie obejrzeć w tym filmiku (od 6:30).
Judging all the controversial play from Week 11.
? Instant Replay ? pres. by @cheezit: https://t.co/Z9UM0Ly4hc
— Major League Soccer (@MLS) 16 maja 2017
Trzeba jednak sobie jasno powiedzieć, że Chicago Fire byli lepszym zespołem w tym meczu. Druga bramka, która padła po genialnej akcji gospodarzy, tylko utwierdziła wszystkich zgromadzonych na Toyota Park, że goście nie będą w stanie ugasić tego pożaru, który paradoksalnie wywołali sami Strażacy. Mistrzowie zostali odprawieni z kwitkiem.
Błogosławieństwo Sportingu KC
Latif Blessing – jego nazwisko odmieniali w ostatnich dniach przez wszystkie przypadki. To właśnie ten chłopak strzelił dwie bramki w meczu z Orlando City. Co w tym takiego wyjątkowego? Po pierwsze były to dwie bramki na wagę remisu, po drugie po raz pierwszy w historii meczów na Orlando City Stadium gospodarze stracili punkty. Do tej pory byli niepokonani przed własną publicznością. Pięć wygranych meczów z rzędu. Latif Blessing przerwał tę passę. Inna sprawa, że w końcówce w chamski sposób próbował wymusić rzut karny, skończyło się to oczywiście na żółtym kartoniku. Zobaczymy, jak będzie radził sobie w kolejnych meczach. Na razie jedno jest pewne: twierdza Orlando City nie jest już takich postrachem jak jeszcze kilka tygodni temu.

„Meraaaaaam! Hat-trick!”
Ten weekend należał do Justina Merama. Od samego początku sezonu jest jednym z najjaśniejszych punktów Columbus Crew, ale w ostatnim meczu z Montrealem Impact, udowodnił, że zasługuje na status lidera drużyny z Ohio. Zdobył swojego pierwszego hat-tricka w karierze. Jak ważne to było? Trzeciego gola strzelił w doliczonym czasie gry i to właśnie ta bramka dała zwycięstwo z Montrealem Impact.
W kanadyjskiej drużynie swój debiut zaliczył Blerim Džemaili. Nie był to udany występ reprezentanta Szwajcarii, ale i tak zaprezentował się z lepszej strony niż Kyle Fisher, który popełnił kilka katastrofalnych błędów w obronie. Nie lepszy był Ballou Tabla. Ten z kolei mylił się pod bramką Zacka Steffena. Sam Ignacio Piatti nie dał rady zapewnić swojemu zespołowi chociażby jednego punktu. Odczucia kibica Impact najlepiej oddają to, jak się prezentowali piłkarze ze Stade Saputo.
Te ameby zawsze mi odbierają smak życia, gdy pozytywnie nastawiam się na mecz i wieczór z MLS. #MLSPL
— Michał Szabla (@iMichallo) 13 maja 2017
No Ricketts, no party!
Mecz z środy na czwartek, godzina 01:30 – Tosaint Ricketts wchodzi z ławki w 40’. Na niecałe dziesięć minut przed końcem zdobywa dwie bramki i daje Toronto FC zwycięstwo w bardzo trudnym meczu z Columbus Crew.
Sobota, godzina 21:00 mecz z Minnesotą United – Tosaint Ricketts zdobywa bramkę w 77’. Bramkę, która daje Toronto FC zwycięstwo z zespołem, który na BMO Field postawił się faworytowi.
W zasadzie nie muszę nic dodawać. 29-letni Kanadyjczyk skradł show takim piłkarzom jak Sebastian Giovinco czy Jozy Altidore. W Toronto 11. tydzień MLS należał właśnie do niego. Wiadomo, że duża w tym zasługa Grega Vanneya, który potrafił odpowiednio zareagować w Ohio, kiedy zespołowi kompletnie nie szło, ale o tym napiszę innym razem. Dzisiaj oddajmy królowi to, co królewskie.

Romuś jesteś wielki, w tym sezonie tylko ty!
Mam jedną zasadę, której staram się przestrzegać. W swoich tekstach nie udostępniam tweetów moich i Wiktora. Podobno zasady są po to, żeby je łamać. Dzisiaj nadszedł ten czas. Muszę się odnieść do słów mojego przyjaciela, więc najlepiej, żebyście to zobaczyli.
Romuś jesteś wielki. Tylko ty w tym sezonie ? #mlspl
— Victor Soboyo (@VSoboyo) 14 maja 2017
Wydawało się, że przed LA Galaxy zabójcze tournée – cztery wyjazdowe mecze, które zadecydują o wszystkim. Na pierwszy ogień NY Red Bulls. Zespół, który nie przegrał na własnym stadionie od 19 meczów. Większość zapomniała jednak o dwóch ważnych rzeczach. Red Bulls w ostatnim czasie grają bardzo przeciętną piłkę (porażka z Philadelphią Union to tylko wierzchołek góry lodowej), a Curt Onalfo ma w swoim zespole Romaina Alessandriniego. Romuś na ten moment jest niezastąpiony i wszystko wskazuje na to, że jeszcze długo będzie ciągnął na własnych barkach wózek zwany: pięciokrotni mistrzowie MLS.
Więcej o LA pisze Wiktor w siódmym odcinku Pamiętników z Miasta Aniołów.

Wciąż niepokonani
Od dłuższego czasu mam w głowie początek tekstu, który będzie informował o porażce FC Dallas. Jednak nie tym razem. Drużyna z Teksasu kolejny raz wyszła z pojedynku bez większego szwanku, ba! można powiedzieć, że jest lekko rozczarowana, bo mecz z New York City FC mogła wygrać. Bramkę dla gospodarzy zdobył Kellyn Acosta – jedna z kluczowych postaci w zespole Oscara Parejy, dla NYCFC człowiek, którego można nazwać amerykańskim Kucharczykiem, czyli Tommy McNamara.
Warto dodać, że zespół Patricka Vieiry jeszcze nigdy nie wygrał z FC Dallas, a spotkanie sędziował Robert Sibiga.
@papaTomski @Adam_Kotleszka Ten człowiek to prawdziwy gentleman, walczy z całych sił, ale potrafi zrozumieć, ze nawet najlepsi sędziowie mogą czegoś nie zobaczyć ☺️
— Robert Sibiga (@robsoccerlife) 15 maja 2017
Emocji jak na lekarstwo
Mecz Portland Timbers z Atlantą United miał obfitować w emocje i bramki. Skończyło się na tym, że w przerwie meczu (niedziela, ok. godziny 23.00) robiłam sobie mocną kawę, żeby przypadkiem nie usnąć podczas drugiej połowy.
Na początku pisałam, żeby nie obstawiać meczów MLS. Dlaczego? Jak pisałam, zrobiłam sobie kawę. W pierwszej minucie drugiej połowy padła bramka, cztery minuty później kolejna. Ktoś jeszcze mi powie, że ta liga nudna?
Sam mecz nie zapadnie w pamięci przeciętnego kibica na dłużej. Remis, który urządza Atlantę United, niekoniecznie Drwali, dla których jest to trzeci mecz bez wygranej. Możemy jednak odnotować serię Portland Timbers: 22 mecze bez porażki na własnym stadionie i 113 raz z rzędu wyprzedane wszystkie bilety na Providence Park. W tym sezonie chyba jeszcze nie pokazywałam Timber Joeya. Takie rzeczy tylko w Oregonie.
.@Eurosport_PL Piękne 22 sekundy:
Gol Ridgwella -> Timbers Army -> Timber Joey#MLSpl pic.twitter.com/Ae7Ve2oWBz— A_Kotleszka ???? (@Adam_Kotleszka) 14 maja 2017
Halo? My żyjemy!
Swój mecz wreszcie wygrali podopieczni Pablo Mastroeniego. Tak, nie żartuję. Colorado Rapids wygrali 3:0 z San Jose Earthquakes! Po serii 7 meczów bez wygranej (6 porażek, remis z Minnesotą) przyszła pora na przełamanie. Wydawało się, że po tak dobrym meczu The Quakes w poprzednim tygodniu (pewna wygrana z Portland Timbers), Rapids mogą co najwyżej marzyć o remisie. Shkëlzen Gashi i Dominique Badji – ten duet zapewnił Colorado okazałe zwycięstwo i szaleństwem trenera, który dla tej drużyny oddałby wszystko.
Pablo is feeling so many emotions today. pic.twitter.com/h694CKNauW
— Total MLS (@TotalMLS) 13 maja 2017
Fala wznosząca
Philadelphia Union chyba przełamała się na dobre. Po wygranej z NY Red Bulls i hat-tricku CJ Saponga przyszła pora na wyjazdowy mecz z DC United, który podopieczni Jima Curtina… pewnie wygrali. 4:0 na wyjeździe to wręcz pogrom. W dodatku czerwoną kartkę dostał najlepszy gracz drużyny Bena Olsena – Luciano Acosta. Zostając przy przegranych, trzeba wyróżnić Billa Hamida. Bramkarz DC United został czwartym najmłodszym graczem, który przekroczył barierę 15 000 minut w MLS w wieku 26 lat i 169 dni.
Każda z bramek strzelonych przez piłkarzy The Union była godna uwagi. Ja jednak przyjrzę się tej, która z pozoru jest najzwyklejsza. Rzut rożny, do piłki wyskakuje Oguchi Onyewu i mamy 2:0 dla gości. Niby nic dziwnego, ale dla 35-letniego obrońcy była to pierwsza bramka od 25.01.2014 roku, kiedy strzelił gola w 4. rundzie FA Cup. Union naprawdę są na fali wznoszącej. Dla DC to drugi mecz z rzędu przegrany u siebie.

Teksański dynamit
Tydzień temu pisałam, że Wilmer Cabrera odmienił grę Houston Dynamo i odblokował kilku piłkarzy, którzy nagle nauczyli się strzelać gole. Z Vancouver Whitecaps wygrali 2:1 i można powiedzieć: tylko 2:1. Po świetnym dośrodkowaniu Romella Quioto do siatki trafił Alberth Elis, który kilka minut później musiał opuścić boisku z powodu urazu. Na murawie pojawił się Erick „Cubo” Torres, który również wpisał się na listę strzelców.
Warto dodać, że bramkę dla Whitecaps strzelił wchodzący z ławki Brek Shea. Ten sam, który tydzień temu pojawił się boisku w końcówce i dał kanadyjskiej drużynie zwycięstwo, zdobywając swoją pierwszą bramkę w MLS w nowych barwach.

Odbijamy się od dna?
Po serii pięciu meczów bez zwycięstwa New England Revolution podejmowali Real Salt Lake. Ten sam RSL, który w tym sezonie gra beznadziejnie. Obrona piłkarzy Mike’a Petke istnieje tylko w wyobrażeniu największych optymistów na tym świecie. Zespół gra bardzo słabo, a The Revs skrzętnie to wykorzystali, gromiąc rywala 4:0. Największy popis dał Kei Kamra i Lee Nguyen. Rywale nie mieli nic do powiedzenia. Nie wiem, czy wygrana z tak słabym zespołem może być dobrym prognostykiem dla NE Revolution, ale jedno jest pewne: trzy punkty są na ich koncie.
Komplet wyników 11. tygodnia MLS
Columbus Crew 1:2 Toronto FC (skrót)
Houston Dynamo 2:1 Vancouver Whitecaps (skrót)
Toronto FC 3:2 Minnesota United (skrót)
Colorado Rapids 3:0 SJ Earthquakes (skrót)
Montreal Impact 2:3 Columbus Crew (skrót)
DC United 0:4 Philadelphia Union (skrót)
Orlando City 2:2 Sporting KC (skrót)
NE Revolution 4:0 Real Salt Lake (skrót)
Chicago Fire 4:1 Seattle Sounders (skrót)
Portland Timbers 1:1 Atlanta United (skrót)
NY Red Bulls 1:3 LA Galaxy (skrót)
FC Dallas 1:1 New York city FC (skrót)