Jak tam po świętach? Odpoczęliście, pojedliście, wróciliście do rzeczywistości? W Major League Soccer oczywiście nie było żadnej przerwy, więc pora przytoczyć najciekawsze wydarzenia z ostatnich kilku dni. Zapraszam zatem na drugi odcinek „Amerykańskiego Lotu Przepiórki”.
***
Najważniejszą informacją są oczywiście zmiany dotyczące ekspansji w MLS. Szczerze mówiąc, od dawna czekałam na oficjalne potwierdzenie, że liga nie zamknie się na 28. zespołach. Od samego początku było wiadomo, że 30 drużyn to minimum przy aktualnym rynku i tak rzeczywiście będzie. Komisarz MLS – Don Garber potwierdził, że liga zostanie rozszerzona do 30. zespołów. Aktualnie mamy 24 drużyny, 25. będzie Inter Miami (2020), 26. Nashville SC (2020), a 27. Austin FC (2021).
Kolejnymi miastami, które od dawna starają się o MLS są Sacramento i Saint Louis. Garber potwierdził, że rozpatrzenie akcesów złożonych przez te dwa miasta uznano za zaawansowane. Możemy się zatem spodziewać, że lada moment otrzymamy potwierdzenie dołączenia do ligi kolejnych dwóch zespołów. Ostateczna decyzja ma zostać podjęta przed MLS All-Star Game 2019 (31 lipca). Mało tego, kwota wpisowego nie będzie już wynosiła $150mln, a $200mln. Piłka nożna w USA to biznes i jeżeli ktoś jest w stanie zainwestować takie pieniądze na samym starcie, to, nie oszukujmy się, nie robi tego dla własnej przyjemności, tylko ma długoterminowy plan.
Sacramento Republic FC ujawnili plany nowego stadionu piłkarskiego przygotowywanego na wejście do MLS. Fani tam nie zawodzą i jestem przekonana, że wraz z wejściem do MLS będzie jeszcze lepiej. Jeżeli na drugą ligę w USA regularnie przychodzi komplet kibiców (11 569), to nie macie prawa mówić, że zespół nie będzie miał bazy kibiców i w danym regionie będzie za dużo klubów, więc lepiej dać miejsce komuś innemu. Sacramento Republic FC od dawna starają się o miejsce w MLS i obserwując ten zespół od dłuższego czasu na poziomie USL, naprawdę trzymam za nich kciuki. Dodam tylko, że nowy stadion ma zostać wybudowany na terenie o powierzchni 31 akrów, wstępny koszt na ten moment ma wynieść $252mln (+ dodajmy wpisowe o wysokości $200mln, a koszty obiektu na pewno wzrosną), a pojemność 25 000. Na razie są to tylko wstępne doniesienia, ale już teraz robi to ogromne wrażenie.
Drugim miastem, które niemal na 100% dostanie miejsce w MLS, będzie Saint Louis. Odkąd głównymi inwestorami, którzy starają się wprowadzić Saint Louis do MLS, są Carolyn Kindle Betz i inni członkowie rodziny Taylorów, szanse na wejście do ligi znacznie wzrosły. Mówi się o tym, że jeżeli wszystko pójdzie zgodnie z planem, zespół będzie występował pod nazwą Saint Louis FC (aktualnie w USL Championship), a nowy stadion ma pomieścić od 22 500 do 25 000 kibiców.
W kolejce czekają kolejne miasta, w tym Las Vegas. Przyznam, że nie będę zdziwiona, jeżeli okaże się, że 30. drużyną, która dołączy do MLS, będzie właśnie Las Vegas Lights, którzy mają olbrzymi potencjał, a jak przyznał sam Don Garber, od 2015 roku znajdują się na radarze komisji ligi. Mocno walczą też Phoenix (Phoenix Rising FC) i Detroit. Sytuacja robi się coraz bardziej skomplikowana, ponieważ dołączenie do ligi jest coraz trudniejsze, w dodatku coraz więcej miast i inwestorów chce zainwestować olbrzymie pieniądze, byle znaleźć się w MLS. Jak już wspominałam na samym początku: spodziewałam się rozszerzenia ligi do 30. zespołów. Nie wyobrażam sobie jednak, żeby w MLS grało więcej niż 34. drużyny. Boję się jednak, że może dojść do takiej sytuacji, iż za kilka lat będziemy rozważać 40 klubów… To byłoby po prostu niepoważne.
***
W całym tym zamieszaniu umknęła jeszcze jedna bardzo ważna sprawa, która została ogłoszona przy okazji rozszerzenia ligi. MLS uznaje tzw. mechanizm solidarności FIFA na rynku międzynarodowym. Co to oznacza? Jeżeli zawodnik, który przechodzi do innego klubu, jest wychowankiem danego zespołu i występował w jego barwach między 12. a 23. rokiem życia, to należy się im 5% kwoty transferowej. Ten przepis nie będzie jednak dotyczył klubów, które w MLS aktualnie pobierają opłatę za dołączenie do akademii, tj D.C. United i Minnesota United. Kluby MLS na rynku wewnętrznym nie będą rościć sobie praw do gaży za szkolenie młodzieży i dzieci w swoich akademiach od klubów USL i Canadian Premier League (za kilka dni początek pierwszego sezonu ligi kanadyjskiej). Nie ma jeszcze natomiast decyzji dotyczącej opłat za szkolenie graczy z draftu. Nie wiemy też, czy kluby kanadyjskie będą płacić za szkolenie graczy wybranych w drafcie z USA i vice versa. W każdym razie są to naprawdę ważne zmiany i cieszy, że akademie za oceanem nie pobierają już tak kosmicznych momentami opłat za szkolenie młodzieży.
***
Nie raz podkreślałam, że bardzo cenię sobie w MLS przywiązanie do lokalnej społeczności. Doskonale widać to podczas różnych akcji w obrębie danego miesiąca. Kwiecień jest np. miesiącem, kiedy kluby, piłkarze i kibice wspólnie dbają o środowisko. Podczas jednego weekendu, który wypada najbliżej Dnia Ziemi, kluby grają w koszulkach wykonanych z przetworzonego oceanicznego tworzywa sztucznego.
Nie wiem, czy zdajecie sobie sprawę, ale według corocznego raportu ResponsiBall, szwajcarskiej firmy SchweryCade, działającej na rzecz przedsiębiorczości społecznej i ochrony środowiska, w poprzednim roku najlepszą „ekologiczną ligą” świata okazała się Major League Soccer. MLS uzyskała najwyższe oceny we wszystkich trzech filarach, które brano pod uwagę: dobrego zarządzania, zasięgu społeczności i jej świadomości oraz kwestii środowiskowych. Mimo że jest jedną z najmłodszych profesjonalnych lig piłkarskich na świecie, MLS została uznana za punkt odniesienia dla dobrego zarządzania, współgrania z lokalna społecznością oraz działaniem na rzecz środowiska, nie tylko w miastach, w których siedziby mają swoje kluby. Samo wyprodukowanie koszulek czy zmienienie loga MLS na zielone barwy jeszcze nic nie znaczy. Najważniejsze są czyny, a tych nie brakuje. Piłkarze wraz z kibicami wspólnie sadzą drzewa, sprzątają, zarządzają terenem zielonym przed szkołami, budynkami klubowymi, zwiększają świadomość dotyczącą ochrony środowiska. Gdybym teraz zaczęła wymieniać wszystkie akcje, które zostały przeprowadzone w tym miesiącu, nie dałabym rady, zachęcam jednak do zerknięcia pod hasztag #GreenerGoals czy #adidasParley na Twitterze. I właśnie to cenię sobie w MLS. Nie ma tutaj pustego gadania, są słowa poparte czynami.
***
Na koniec jeszcze Zlatan Ibrahimović i jego niewyparzony język. Jeszcze nie tak dawno niemal każde słowo napastnika traktowano przez fanów Galaxy czy MLS bardzo poważnie i szeroko komentowano. Teraz większość wpuszcza to jednym uchem, a drugim wypuszcza. Nie zdziwię się, jeżeli połowa z Was w ogólnie nie słyszała o tym, co ostatnio powiedział gwiazdor LA Galaxy. Ot, kolejny komentarz w stylu Zlatana. A co takiego znowu wymyślił? Skrytykował sędziów odpowiedzialnych za VAR (karny podyktowany po faulu na Elisie), a na koniec dodał: „MLS może mnie za to ukarać, ale to ja jestem MLS, więc się o to nie martwię”.
“Maybe the MLS will punish me but I am MLS so no worry about that.” – Zlatan. 🤣🤣🤣 pic.twitter.com/DbqtOdEeFN
— Arthur Kogan (@TheRealArturK) 23 kwietnia 2019
Zlatan jest świetnym napastnikiem, naprawdę wybitnym piłkarzem. Nie da się zaprzeczyć, że jego przyjście naprawdę sporo dało MLS. Na pewno nie jest to jednak przypadek Davida Beckhama, który po prostu odmienił ligę. Nie ten kaliber. Szwed dodaje kolorytu, czasami rozbawi, czasami sprowokuje, ale nie biorę tych wszystkich komentarzy i tekstów na poważnie. Dla mnie to poza i kreacja, która towarzyszy mu od samego początku kariery. Wolę skupić się na tym, co wyprawia na boisku, niż na tym, co dzieje się poza nim. Przed sezonem zapewnił, że chce pobić wszystkie rekordy, czekam zatem na rezultaty.
***
Zbliżamy się do lądowania, więc jeszcze tylko jeden wątek. Bardzo łatwo skrzywdzić kogoś, wypuszczając fake newsy, a z takim przypadkiem mieliśmy do czynienia w przypadku pierwszego wygranego meczu przez Vancouver Whitecaps w tym sezonie. Na konferencji pomeczowej In-beom Hwang powiedział na koniec, że jest Koreańczykiem. Jeden z dziennikarzy będących blisko klubu (J.J. Adams) podał na Twitterze informację, że jest to odpowiedź na wyzwiska, które podczas meczu kierował w jego stronę Diego Rossi z LAFC, który miał go nazwać „japanese ****” – sami sobie dodajcie określenie na cztery litery. Potem okazało się, że nic takiego nie miało miejsca, co powiedział mu sam zawodnik na lotnisku… Jak już jesteśmy na tym lotnisku, to lądujemy i na koniec jeszcze raz: zanim podacie jakąś informację, to zweryfikujcie źródło, żebyśmy potem nie mieli do czynienia z takimi rzeczami. Dzięki za dzisiaj i do następnego.