Tegoroczny turniej to wręcz idealna okazja dla Kanady, by wygrać ponownie Złoty Puchar. Rywale nie w pełni sił, kadra naszpikowana gwiazdami z Europy, kilku nowych graczy z podwójnym obywatelstwem na liście, którzy mogą wzmocnić zespół – wygrana w Gold Cup nigdy nie była tak realna.
Słowa „Gold Cup” mogą u niejednego kibica reprezentacji Kanady wywoływać lęk, strach czy przywoływać niezbyt przyjemne flashbacki. Spoglądając w nie tak daleką przeszłość, a konkretniej na dwie ostatnie edycje Złotego Pucharu, widzimy dwie kompromitacje na poziomie ćwierćfinału z teoretycznie słabszymi reprezentacjami. W poprzedniej edycji miał miejsce ten fatalny, tragiczny, wręcz potworny mecz z Haiti – na samą myśl o nim robi mi się niedobrze. Spotkanie samo w sobie rozpoczęło się niewinnie, od prowadzenia 2:0 po pierwszej połowie przez Kanadyjczyków, jednak w drugiej połowie piłkarze z kraju klonowego liścia zapomnieli, jak się gra w defensywnie i po dwóch prostych błędach oraz karnym, mecz nie-do-przegrania stał się takowym. W 2017 roku Kanada za to odpadła z późniejszym finalistą, Jamajką (przegrana 1:2), mimo spędzenia większości czasu w meczu przy piłce, na połowie rywala.
Teraz ma być inaczej, musi być. USA? Przyjeżdża trzecim garniturem. Meksyk? Osłabiony przez Igrzyska Olimpijskie i podział kadry. Reszta zespołów? Zawsze groźna, ale nie możemy przesadzać. To jest wielka szansa dla Kanady na dodanie trzeciego Złotego Pucharu do swojej gabloty. Jesteśmy w końcu świadkami „złotej ery” kanadyjskiej piłki. Kadra jest naszpikowana młodymi piłkarzami, którzy są kluczowymi elementami swoich klubów czy to w Europie, czy to w USA. To Ci piłkarze byli w stanie pokonać reprezentację USA, po 34(!) latach! Słownie: trzydziestu czterech.
Ostatnie wyniki w eliminacjach Mistrzostw Świata osiągane przez Kanadę pokazują, że trzeba się z nią liczyć bez względu na wszystko. Młode wilki w połączeniu z doświadczeniem takich graczy jak Atiba Hutchinson czy Scott Arfield zdają się dawać radę, a i to byłoby mocne niedomówienie. Sześć spotkań, sześć zwycięstw, w tym dwa z Haiti w fazie drugiej, bilans bramek 31-1 zdaje się mówić sam za siebie. A przecież średni wiek tej ekipy to zaledwie 24 lata! Jasne, rywale nie byli z najwyższej półki, a nawet nie ze średniej, ale to i tak robi wrażenie.
W szerokiej kadrze Les Rouges na Gold Cup możemy zauważyć kilka ciekawych nazwisk, które mogą zmienić przynależność kadrową. W tym gronie mamy choćby Ayo Akinolę z Toronto FC, Daniela Jebbisona z Sheffield United czy Marcelo Floresa z Arsenalu. Zatrzymanie tego pierwszego byłoby świetnym wzmocnieniem już na Gold Cup, dodając głębi formacji ataku, gdzie przy pierwszej kontuzji dowolnego z trójki David/Larin/Cavallini opcje stają się ograniczone. Oraz nie ukrywajmy – Akinola znacznie większe szanse na grę ma właśnie w CANMNT.
NAJWIĘKSZA GWIAZDA
Dla Alphonso Daviesa, mimo zaledwie 20 lat na karku, będzie to już trzeci Gold Cup, na który został powołany. Na gwiazdę Bayernu Monachium będą zwrócone wszystkie oczy w kraju, wszak to on stał się symbolem, nowych, lepszych lat w historii kanadyjskiej piłki reprezentacyjnej.
Ten sezon nie był udany dla młodego Kanadyjczyka, a na pewno nie tak udany, jak poprzedni. W trakcie trwania rozgrywek w Niemczech Davies zanotował zaledwie 3 asysty i strzelił tylko jedną bramkę. Jasne, w Bayernie gra jako lewy obrońca – ale liczby te, nawet jak na obrońcę, nie zachwycają. Davies przyzwyczaił nas do pewnego standardu, poniżej którego nie schodził, a ten rok był dla niego trudny i nie mógł znaleźć swojego rytmu.
Jednak w kadrze to inna historia – grając albo jako lewoskrzydłowy, albo jako lewy wahadłowy, Davies sieje postrach wśród przeciwników w strefie CONCACAF. W dużej mierze przyczynił się do awansu Kanady do trzeciego etapu eliminacji Mistrzostw Świata, do którego to zawodnicy spod symbolu klonowego liścia przeszli po raz pierwszy od roku 1998. Znany tik-toker został też pierwszym graczem od 25 lat, który zdobył bramkę w trzech kolejnych spotkaniach w eliminacjach Mistrzostw Świata w tym samym roku. Jeżeli podtrzyma formę z eliminacji (4 gole, 3 asysty), to wtedy Alphonso będzie pewną gwiazdą tego turnieju.
MŁODY WILK
W tej kategorii mógłbym wystawić pewnie z połowę kadry Kanady, bo gdzie nie spojrzeć, mamy do czynienia z „młodymi gniewnymi”. A ponieważ Alphonso Davies musiał trafić do części „Gwiazda Zespołu”, to w tej sytuacji w tej rubryce znajdzie się kolejny wyróżniający się piłkarz grający w Europie, czyli Jonathan David z LOSC Lille.
Młody Kanadyjczyk trafił do Francji zeszłego lata i ogromnie się przyczynił do zdobycia sensacyjnego mistrzostwa Francji przez swój zespół, zdobywając 13 bramek w trakcie rozgrywek, ustępując w klubie miejsca pod tym względem tylko Burakowi Yilmazowi. To wystarczyło by był łączony z kolejnymi klubami, takimi jak Atalanta Bergamo czy nawet Arsenal. Jednak bez wątpienia kolejny sezon spędzony w Ligue 1 może być z korzyścią dla Davida, jeśli powtórzy swoje dokonania.
W kadrze ostatni okres dla Davida był równie udany – podobnie jak jego rodak z Bayernu, w 2021 roku brał udział przy siedmiu bramkach, czterokrotnie pakując piłkę do siatki i trzykrotnie asystując kolegom. Duet Davies & David praktycznie samodzielnie załatwił sprawę awansu do kolejnego etapu eliminacji do MŚ, a od piłkarza Lille „bije pewność siebie”, jak to określił trener Herdman. Forma młodego napastnika będzie kluczową dla sukcesu Kanady na Gold Cup w tym roku i nic nie wskazuje na to, by była ona na niskim poziomie. Możemy więc spodziewać się show Jo Davida.
TRENER
Dla 45-letniego Johna Herdmana jest to trzeci rok za sterami męskiej kadry Kanady, a ogólnie piętnasty w karierze trenera. Anglika możemy postrzegać jako swego rodzaju pioniera – to on, jako pierwszy trener w historii piłki, przejął męską kadrę po uprzednim prowadzeniu kobiecej. Zresztą to z kobiecymi reprezentacjami pochodzący z Consett trener świętował swoje największe sukcesy w karierze – wygrał Gry Panamerykańskie (2011) oraz dwukrotnie zdobył brązowy medal na Igrzyskach Olimpijskich z Kanadą (w 2012 oraz 2016 roku).
Te sukcesy nie przeszły bez echa w świecie żeńskiego futbolu, bo zanim została mu złożona oferta przejęcia męskiej kadry, kuszony był przez swój rodzimy związek piłkarski. Anglicy bardzo nalegali na Herdmana, by przejął zespół w 2018, gdyż dotychczasowy szkoleniowiec, Mark Sampson, pożegnał się z kadrą w atmosferze skandalu (był on oskarżany o „nieodpowiednie i niestosowne zachowania” wobec zawodniczek).
Jednak mimo tego, Herdman odrzucił tę ofertę i ku jeszcze większemu zaskoczeniu wszystkich – przyjął ofertę prowadzenia męskiej reprezentacji Kanady! Gdy zostało to oficjalnie ogłoszone, nawet jego już byłe podopieczne były zdziwione i zszokowane – jednak uszanowały jego decyzję.
Czy Anglik jest odpowiednim człowiekiem na odpowiednim stanowisku? I tak, i nie. W końcu nie każdy trener może się pochwalić 82% zwycięstw w swoich spotkaniach. Jednak mimo to, pojedyncze porażki bywały bolesne, szczególnie ta z Haiti (2:3) na poprzednim Gold Cupie. Jednak to za jego kadencji Kanada w końcu pokonała USA po 34. latach czy teraz awansowała po raz pierwszy od 1996 do trzeciego etapu kwalifikacji MŚ. I trudno się dziwić poparciu dla trenera, jednak Herdman ma jedną, dość poważną wadę – czasami nie potrafił dobrać taktyki do rywala (autobus po zdobyciu pierwszego gola przeciwko dużo niżej notowanemu rywalowi), albo, co gorsze, testuje nowe ustawienia w ważnych meczach. To są pewne mankamenty, które wychodzą raz na jakiś czas, głównie przeciwko mocniejszym rywalom – jak będzie na tym Gold Cupie, czas pokaże. Jednego jednak nie możemy odmówić Johnowi Herdmanowi – ma w sobie niesamowitą pasję i energię oraz sprawił, że piłkarze znów chcą grać dla Kanady, przylatywać z Europy na mecze – co w przeszłości nie zawsze było takie oczywiste.
PLUSY I MINUSY
+ Młoda kadra: średnia wieku wynosząca nieco ponad 24 sprawia, że Kanada na pewno będzie wśród młodszych kadr turnieju. Budowana w ten sposób reprezentacja, oparta o wciąż niesamowicie młodych Daviesa czy Davida, może walczyć o najwyższe cele w CONCACAF przez jeszcze długi okres czasu.
+ Praktycznie najsilniejszy skład możliwy: Kanada w przeciwieństwie do USA czy Meksyku, ma dostępnych praktycznie wszystkich graczy na mecze Złotego Pucharu. Pod znakiem zapytania stał wprawdzie występ Alphonso Daviesa, ale i on potwierdził swoją obecność, wzmacniając swoją reprezentację przed tym ważnym turniejem, ale…
– Brak Borjana: …zawsze muszą być jakieś „ale”, prawda? Kanada będzie musiała grać bez swojego nominalnego golkipera, Milana Borjana. Ten dostał po prostu wolne w związku z napiętym terminarzem. W tej sytuacji pozostali bramkarze Les Rouges muszą się wykazać.
– Nierówny jakościowo skład: kadra, mimo że w pełni sił, jest mocno niezbalansowana. Z przodu mamy takie armaty jak Davies, David lub Larin, a w środku pola poza Atibą i Piettem jest nie za ciekawie… Czy Mark Anthony-Kaye lub Rusell Teibert podołają? A może czas sprawdzić młodego Michaela Baldisimo w akcji? Tak wiele pytań, tak mało odpowiedzi…
Momenty chwały na Gold Cup CONCACAF
Największym momentem chwały w historii występów Kanady na Gold Cup pozostaje zwycięstwo w turnieju w roku 2000. Wszystko zaczęło się niepozornie, bo od dwóch remisów w fazie grupowej, z Kostaryką oraz Koreą Południową. O tym, kto awansuje z grupy, zadecydować miał rzut monetą (Kanada i Korea miały tyle samo punktów, remisów oraz identyczny bilans).
Ten, bądźmy szczerzy, łut szczęścia napędził The Reds, którzy następnie pokonali Meksyk w ćwierćfinale (gola na wagę awansu zdobyli w dogrywce), następnie Trynidad i Tobago, by zwieńczyć dzieło zwycięstwem nad zaproszoną Kolumbią w finale. Był to drugi tytuł dla Kanady, a pierwszy od kiedy turniej ten nosi nazwę Złotego Pucharu.