Kljestan w tym sezonie nie jest sobą, przygasł. Nie daje drużynie tyle, ile w 2015 czy 2016 roku. Na zawodnika NY Red Bulls krytyka spływa zewsząd, ale nie zawsze jest ona słuszna. Na postawę oraz liczby 32-latka wpływa o wiele więcej czynników, niż mogłoby się nam wydawać. Jak się przekonacie, wcale nie musi to być wiek…
W meczu z SJ Earthquakes Sacha Kljestan strzelił swoją… pierwszą bramkę w tym sezonie Major League Soccer. Przypomnijmy, że właśnie rozpoczął się 20. tydzień rozgrywek piłkarskich za oceanem. Gdybyśmy mieli go rozliczać tylko z liczb, musielibyśmy uznać, że jest przeciętnym graczem. Jeżeli ktoś nie obserwował go we wcześniejszych sezonach, chyba nie potrafiłby sobie wyobrazić, że Kljestan rok temu w sezonie regularnym zaliczył 20 asyst.
Aktualny sezon jest dla niego zdecydowanie najtrudniejszym w dotychczasowej karierze w barwach NY Red Bulls. A wszystkiemu winien jest… Dax McCarty, a raczej jego brak w ekipie Jessego Marscha. Chicago Fire ubili interes życia, ściągając do swojej drużyny defensywnego pomocnika. Jeszcze przed rozpoczęciem sezonu eksperci dziwili się, że Czerwone Byki oddały serce i płuca swojej drużyny, prorokując, że działaczom z Harrison odbije się to czkawką. Wszystkie przepowiednie się sprawdziły. Za nami ponad połowa sezonu regularnego, a większość dziennikarzy oficjalnego portalu MLS uznała, że Dax McCarty jest na ten moment MVP rozgrywek.
Jak to wszystko ma się do Sachy Kljestana? W środku pola NY Red Bulls została dziura, a pomimo wielu rotacji i zmian taktycznych, nikt nie daje takiej jakości, jaką gwarantował Dax McCarty. Dopiero teraz da się zauważyć, że Czerwone Byki chyba znalazły receptę na grę bez jednego ze swoich największych asów. Jednak mimo to Kljestan przez długi czas nie mógł się odnaleźć na boisku bez swojego pomocnika. Wynikało to głównie z tego, że musiał przejąć lwią część obowiązków Daxa, nie zapominając o tym, że nadal ma być odpowiedzialny za kreowanie akcji ofensywnych, a tego najzwyczajniej w świecie nie da się pogodzić.
Jesse Marsch na początku sezonu próbował ustawienia 4-2-2-2, ale Sacha Kljestan nie czuł się dobrze w ataku czy na skrzydle, gdzie trener często go wystawiał. 22 kwietnia podczas meczu z Columbus Crew szkoleniowiec wrócił do 4-2-3-1, a 32-latek wreszcie odżył. Nie był to powrót do formy, ale Kljestana, który do tej pory był na boisku raczej niewidoczny, wreszcie można było dostrzec na boisku. Nadal często cofał się, ubezpieczając młodego Tylera Adamsa i Felipe, ale z każdym kolejnym meczem defensywni pomocnicy wyglądali coraz lepiej, a Kljestan mógł skupić się na ofensywnych obowiązkach. Nie da się jednak nie zauważyć, że Sacha coraz większą rolę odgrywał w defensywie. Stąd Jesse Marsch czasami wystawia go na pozycji defensywnego pomocnika, gdzie ma zastępować Daxa McCarty’ego, który był zawodnikiem box-to-box. Pomimo licznych zmian w taktyce, NY Red Bulls nadal szuka optymalnego ustawienia. W ostatnim meczu z SJ Earthquakes zagrali 5-4-1, ale nawet podczas meczu widać częste zmiany, czasami wygląda to na 3-6-1, czasami na 3-3-3-1. Jedno jest pewne, odejście Daxa McCarty’ego skomplikowało w New Jersey życie wielu osobom. W tym Kljestanowi.
W porównaniu w poprzednimi latami takie liczby nie wyglądają najlepiej przy tym nazwisku. Jedno widać już na pierwszy rzut oka. Jak na gracza, który jest głównie zawodnikiem ofensywnym, Sacha Kljestan ma na swoim koncie bardzo dużo interwencji w obronie oraz dość często fauluje przeciwników. Zazwyczaj w sytuacji, kiedy wraca do defensywy w celu odzyskania futbolówki, przekłada się to na odzyskane piłki – 121 (średnio 7 na mecz), ale wiąże się też z ryzykiem faulu na rywalu w niebezpiecznej strefie i groźnej akcji drużyny przeciwnej. Sacha nie oddaje też tylu strzałów, co w latach poprzednich i zazwyczaj nie są to celne uderzenia. Ma na swoim koncie więcej asyst niż celnych strzałów i to już mówi wszystko.
Wydaje się, że w najbliższym czasie Jesse Marsch definitywnie przesunie Kljestana na pozycję defensywnego pomocnika lub gracza, który będzie miał ubezpieczać Adamsa i Felipe. Styl gry NY Red Bulls z pewnością będzie wymuszał na Kljestanie dostosowanie się do sytuacji. Na całe szczęście jest on na tyle uniwersalnym graczem, że będzie w stanie odnaleźć się na wielu pozycjach. Daje to też większe pole manewru szkoleniowcowi. W starciu z osłabionym SJ Earthquakes mógł przesunąć Tylera Adamsa na pozycję cofniętego skrzydłowego, a w jego miejsce wprowadzić właśnie Kljestana. Ten odnalazł się tam znakomicie, rozgrywając najprawdopodobniej najlepszy mecz w tym sezonie ligowym: gol, asysta, asysta drugiego stopnia, 4 kluczowe podania i 6 odbiorów. Takiej postawy oczekuje od niego trener i koledzy na boisku.
Spadek formy Kljestana wiąże się ściśle z odejściem Daxa McCarty’ego. Trade z Chicago Fire okazał się tragiczny w skutkach i wpłynął na grę całego zespołu. Sacha musiał odnaleźć się w nowej sytuacji, ale to wcale nie oznacza końca problemów, bo proces ten nadal trwa, a Jesse Marsch próbuje pogodzić odejście kluczowego zawodnika z wprowadzaniem dwóch młodych piłkarzy do gry: Tylera Adamsa i Seana Davisa, którzy mają bardzo duży potencjał, ale wciąż muszą się wiele nauczyć. Rola Sachy Kljestana nie jest już tak oczywista, jak to było do tej pory, kiedy w dużej mierze był odpowiedzialny za kreowanie sytuacji swoim kolegom na boisku i strzelanie bramek. Teraz wygląda to zupełnie inaczej, a on musi odnaleźć się w nowej rzeczywistości. Nie jest już tak kolorowo, ale w ostatnich meczach pokazał, że nadal potrafi grać i w zależności od tego, jakie warunki postawi przeciwnik, może skupić się na zdaniach defensywnych lub zaliczyć fenomenalny występ w ofensywie. Jedno jest pewne, Sacha Kljestan nie powiedział jeszcze ostatniego słowa.