O ile w przypadku Los Angeles Football Club rok 2021 w zasadzie od samego początku był stracony, o tyle dla bardziej utytułowanego brata z Carson przez długi czas wszystko układało się nadzwyczaj dobrze. Jednak w pewnym momencie „coś” się zepsuło… Maszyna nagle stanęła i nie ruszyła do tej pory. Czy jestem zaskoczony? Zupełnie nie. Moi kochani, Galaxy zdążyli mnie już do tego przyzwyczaić.
Kryzys – termin pochodzący z języka greckiego, który oznacza, w sensie ogólnym, walkę, zmaganie się, DECYDOWANIE, w której konieczne jest działanie pod presją czasu.
Dwa zwycięstwa w ostatnich piętnastu kolejkach sezonu zdecydowanie kwalifikują się pod powyższą definicję. Problem w tym, że w szeregach LA Galaxy nikt tego niewątpliwego kryzysu nie odnotował. Ostatnie działania na rynku transferowym przypadają na końcówkę maja 2021 roku. Od tamtej pory, czyli na okres dla Kalifornijczyków wręcz wyborny, nie zrobiono kompletnie żadnych ruchów. Dlaczego, skoro w tak ważnym momencie Galaktyczni nie byli w stanie wygrać przez 9 kolejek z rzędu? Chciałbym Wam odpowiedzieć na to pytanie, ale chyba nie znam na nie odpowiedzi.
Największą gwiazdą Los Angeles Galaxy w 2021 roku był bez wątpienia Javier Hernandez. Ten sam Javier Hernandez, którego przyjście porównywano tu do przyjścia samego Davida Beckhama (naprawdę spotkałem się z takimi opiniami). Ten sam Javier Hernandez, na którym wieszałem wszystkie psy w 2020 i swoją drogą miałem stuprocentową rację… Meksykanin strzelił 17 bramek i zaliczył 3 asysty w zaledwie 21 meczach, co jest wręcz kosmicznym wynikiem. Niestety przez pryzmat silnie świecącej gwiazdy Javiera Hernandeza Galaxy ponownie zachorowali na paskudną, całkowicie wyniszczającą cały organizm chorobę, którą na potrzeby tego tekstu nazwę „syndromem Zlatana”.
Niestety. Tak jak jedna jaskółka wiosny nie czyni, tak indywidualne popisy jednego piłkarza sukcesów (a właściwie to play-offów, bo do sukcesów jeszcze droga daleka) nie przyniosą. Myślałem, że Galaktyczni nauczą się działać na własnych błędach, ale to chyba marzenia ściętej głowy. Fakty są takie, że układ sił w kosmosie ponownie nie został zachowany. Drugi, a właściwie drudzy na liście najskuteczniejszych trafili do siatki zaledwie 5 razy. Było ich co prawda trzech: młody zacinający się karabin Cabral, podstarzały wykonawca rzutów karnych Sacha Kljestan i człowiek, który wziął się znikąd, ale jest największym wygranym tego przegranego sezonu, Rayan Raveloson. Mimo wszystko przyznacie, że dysproporcja między numerem jeden a numerami dwa jest dość przytłaczająca.
Podsumowania zawsze są najgorsze. W tym przypadku jest to o tyle trudne, że muszę się przyznać do tego, że w wielu momentach tego sezonu naprawdę dało się to oglądać. Galaxy w pierwszej fazie rozgrywek wyglądali jak nieGalaxy z poprzednich pięciu lat, co jest oszałamiającym komplementem z moich ust.
Patrząc na odważne działania na rynku transferowym (dalsza eksploatacja rynku francuskiego), jestem dobrej myśli, ponieważ, o dziwo, większość ruchów, które wykonują mądre głowy w Carson w ostatnich kilkunastu miesiącach ma sens. Jeżeli dodamy do tego kilka zmiennych, które z biegiem czasu powinny proporcjonalnie wzrastać (Gransir, Cabral, Raveloson), Galaxy mogą nas wszystkich zaskoczyć i w końcu awansować do fazy pucharowej. To dopiero byłaby historia.