New York City FC w play-offach, Toronto FC nie zakończą sezonu bez porażki przed własną publicznością, Diego Valeri wciąż szaleje, a Atlanta wygrywa na nowym stadionie. Spóźnione, ale jest: oto podsumowanie 29. tygodnia MLS.
Dwie porażki, ale gwiazdy wypoczęły
Toronto FC przegrali w derbowym meczu z Montrealem Impact, potem z NE Revolution. Czy w takim przypadku można dopatrywać się pozytywów? Owszem. Piłkarze mają zapewniony udział w play-offach, są bardzo blisko tytułu mistrza sezonu zasadniczego, a najważniejsi piłkarze odpoczywają przed kluczowymi meczami w sezonie. Nie każdy ma taki komfort jak Toronto FC.
Porażka w 401 Derby
Toronto FC mieli zakończyć sezon bez przegranej przed własną publicznością. Nie udało się. Montreal Impact rozegrał bardzo dobre zawody na BMO Field i wygrał w derbach Kanady, zachowując szansę na awans do play-offów. Z bardzo dobrej strony pokazał się Ignacio Piatti (dwa gole, asysta, asysta drugiego stopnia) oraz Anthony Jackson-Hamel (dwa gole, asysta), który kilkadziesiąt godzin wcześniej przedłużył kontrakt. Osłabiony zespół TFC przegrał w tym meczu, ale swoją szansę wykorzystał Tosaint Ricketts. Ostatecznie Toronto FC przegrali 3:5.
Lee <WIN> Nguyen na ratunek
NE Revolution dzielnie stawiali opór, a nawet stwarzali sobie sytuacje pod bramką rywala, czego świetnym przykładem były akcje Diego Fagúndeza i Teala Bunbury’ego. Za każdym razem brakowało jednak wykończenia. To zapewnił Lee Nguyen, który pojawił się na murawie w drugiej połowie. Od 82’ do 87’ byliśmy świadkami bramki Lee, wyrównania Nicolasa Haslera i bramki Keia Kamary (po asyście Nguyena), która zapewniła NE Revolution wygraną. Pierwszą wygraną tymczasowego trenera The Revs: Toma Soehna. Dodajmy, że Lee Nguyen strzelił swojego 50. gola w MLS (sezon regularny).
The goal that kicked off tonight’s wild finish. pic.twitter.com/eJQftFJZiV
— NewEnglandRevolution (@NERevolution) 24 września 2017
Atlanta wciąż niepokonana
Yamil Asad show
Bohaterem meczu Atlanty United z LA Galaxy był Yamil Asad. Kiedy większość skupiła się na trójce: Josef Martínez, Miguel Almirón, Héctor Villalba, 23-letni Argentyńczyk rozegrał najlepszy mecz w Major League Soccer. Podopieczni Gerardo Martino wygrali 4:0. Asad brał udział przy każdej z bramek, wszystkie padły w pierwszej połowie.
LA Galaxy zagrali kolejny słaby mecz. W tym sezonie już chyba nic nas nie zdziwi, rok 2017 należy wymazać z pamięci. Czerwona kartka Jermaina Jonesa (39’) skreśliła jakiekolwiek marzenia o korzystnym wyniku. Piłkarze Atlanty nie potrafili pokonać bramkarza The Gals w drugiej części gry. Warto dodać, że w 79’ na boisku pojawił się Brandon Vázquez. Ten sam zawodnik trzy minuty później opuścił boisko z czerwoną kartką. Do końca meczu siły obu drużyn były wyrównane. Nie zmienia to faktu, że bohaterem byli podopieczni Gerardo Martino. Asad rozegrał fenomenalne zawody, a Josef Martínez wciąż walczy o tytuł najlepszego strzelca.
Plan to za mało
Montreal Impact miał plan, ale zapomniał o jednej rzeczy: plan to jedno, wcielenie go w życie i trzymanie się jego założeń od pierwszej do ostatniej minuty to drugie. Piłkarze Mauro Biello dość długo dzielnie stawiali rywalowi opór. Na domiar złego Miguel Almirón musiał opuścić boisko z powodu urazu (uraz ścięgna podkolanowego, minimum trzy tygodnie przerwy). Zastąpił go Julian Gressel i udowodnił, że Gerardo Martino powinien rotować składem, który ostatnimi czasy rozgrywa mecze co trzy/cztery dni. Młody Niemiec zaliczył asystę przy golu Jeffa Larentowicza (pierwsza bramka w barwach Atlanty United) w drugiej połowie.
Zanim jednak do tego doszło, do siatki trafił w pierwszej części gry Héctor Villalba, zdobywając przepięknego gola. Dwie minuty wcześniej gościom się upiekło. Cabrera zagrywał piłkę ręką we własnym polu karnym. Sędzia nie odgwizdał rzutu karnego, ale co się odwlecze, to nie uciecze i kilka minut później Villalba wyprowadził swoją drużynę na prowadzenie.
NYCFC w play-offach
To był pierwszy mecz w historii MLS, który został rozegrany na Pratt & Whitney Stadium w Connecticut. Na stadionie i tak pojawili się fani, którzy wspierali New York City FC, a konkretnie ponad 10 tysięcy kibiców. Piłkarze Patricka Vieiry tylko zremisowali z Houston Dynamo, ale dzięki rozstrzygnięciom na innych boiskach i tak przypieczętowali swój awans do play-offów.
Debiut od pierwszej minuty zaliczył były piłkarz Cracovii: Andraž Struna. To właśnie po jego wrzutce w 6’ Maxi Moralez wpakował piłkę do siatki Tylera Derica. Bramkarz Dynamo popełni błąd, a strzał głową oddał piłkarz mierzący 159 cm. Do wyrównania doprowadził kilka minut później Mauro Manotas. Piłkarze Wilmera Cabrery jeszcze nie przegrali w tym sezonie meczu, w którym ten zawodnik strzelał gola. Nie inaczej było tym razem. W końcówce meczu obie drużyny mogły wyjść na prowadzenie, ale między słupkami z kapitalnej strony pokazał się zarówno Tyler Deric, jak i Sean Johnson.
Valeri znów to zrobił
Dlaczego Portland Timbers są w tym sezonie wyjątkowi? Odpowiedź jest prosta: mają w składzie Diego Valeriego. W meczu z Orlando City ponownie udowodnił, że ten sezon należy do niego. Został pierwszym pomocnikiem w historii Major League Soccer, który strzelił 20. goli w sezonie regularnym. W dodatku wciąż śrubuje poprzedni rekord: strzelił gola w każdym z dziewięciu ostatnich meczów.
W meczu z Lwami pokonał Joe Bendika dwukrotnie, trzeciego gola dorzucił Darren Mattocks. Piłkarze Orlando City nie będą tego meczu dobrze wspominać. W 47’ drugą czerwoną kartkę zobaczył Jonathan Spector i przez resztę spotkania goście grali w osłabieniu. W końcówce meczu czerwoną kartkę obejrzał jeszcze Victor Pagliari Giro. Podopieczni Jasona Kreisa wciąż liczą się w walce o play-offy, ale szanse na awans są coraz mniejsze.
Patrick Mullins show
Bohaterem meczu D.C. United z SJ Earthquakes był tylko jeden zawodnik: Patrick Mullins. To właśnie on zapewnił swojej drużynie wygraną. Tym sezonie strzelił swoje pierwsze bramki, a dokładnie cztery gole, czyli połowę swoich bramek z poprzedniego sezonu. 25-latek został 11. piłkarzem w historii MLS, który strzelił cztery gole w jednym meczu. Były to również cztery najszybciej strzelone bramki w historii – wystarczyło mu 31 minut. Ostatni raz cztery bramki w jednym meczu strzelił Jeff Cunningham, dokładnie 1 sierpnia 2009 roku. Za dobrą postawę należy również pochwalić Paula Arriolę, który zanotował w tym meczu swoje pierwsze asysty w MLS. The Quakes nadal mają problem z wygrywaniem meczów na wyjeździe, a co za tym idzie: z awansem do play-offów.
Strażacy z problemami, Union pokazali klasę
Philadelphia Union pokonała 3:1 Chicago Fire, przedłużając tym samym nadzieje na awans do play-offów. Do siatki dwukrotnie trafiał Chris Pontius (były to pierwsze gole tego zawodnika w tym sezonie, na pierwsze trafienie w 2017 czekał 2 024 minuty) oraz C.J. Sapong, dla którego był to 50. gol w MLS (sezon regularny). Wyrównał też rekord Philadelphii z 2010 roku, kiedy Sebastien Le Toux trafiał do siatki rywala w jednym sezonie 14-krotnie. Chicago Fire kolejny raz stracili punkty na wyjeździe. Nemanja Nikolić zaliczył asystę przy golu Luisa Solignaca, ale to nie wystarczyło do wygranej na wyjeździe. Na awans do play-offów będą musieli poczekać do kolejnego tygodnia rozgrywek.
The Crew górą w starciu z NY Red Bulls
Dwie drużyny, które walczą o awans do play-offów. Tym razem Columbus Crew wygrali 3:2 z NY Red Bulls. Żaden z zespołów nie przypieczętował awansu do play-offów. Żaden też nie może czuć się pewnie. Do ostatniego meczu będą walczyć ci, którzy są za ich plecami.
Nietypowego hat-tricka zaliczył Federico Higuaín, notując asysty przy wszystkich trafieniach The Crew. Do siatki trafiali: Jonathan Mensah, Justin Meram i Josh Williams. Dla gości strzelił Bradley Wright-Phillips i Gonzalo Verón. Druga bramka padła z rzutu karnego, a ten został podyktowany dzięki VAR. Dzisiaj już ciężko wyobrazić sobie MLS bez VAR-u. To jedna z najlepszych rzeczy, jakie spotkały tę ligę w tym sezonie.
Minnesota United wygrywa z FC Dallas
FC Dallas nie wygrali meczu od 23 lipca, a w 29. tygodniu MLS polegli w wyjazdowym meczu z Minnesotą United aż 1:4. Co prawda to oni rozpoczęli strzelanie (Tesho Akindele trafił do siatki w 14’, ale gospodarze bezlitośnie wykorzystali błędy w obronie rywala.
Świetne zawody rozegrał Superman – Christian Ramirez, strzelając gola i notując dwie asysty. Swoje zrobił też Miguel Ibarra (Batman), Ethan Finaly oraz Abu Danladi, który, wchodząc z ławki, strzelił kolejnego gola. Przypomnę, że w poprzednim tygodniu również strzelił gola, pojawiając się na boisku w drugiej połowie. Jak widać, nie bez powodu zostłą wybrany z pierwszym numerem w SuperDrafcie. Co prawda Minnesota United nie ma zbyt wielkich szans na awans do play-offów (te wciąż mają piłkarze Oscara Parejy), ale dzięki takim meczom The Loons nie mogą tego sezonu spisać na straty.
Real Salt Lake górą w meczu z Sounders
Jeżeli na początku tego sezonu powiedziałabym, że Real Salt Lake wygra bez większych problemów z obrońcą mistrzowskiego tytułu: Seattle Sounders, najprawdopodobniej zostałabym wyśmiana. Mike Petke jednak odmienił tę drużynę, a transfery, które wydawały się na początku nie mieć większego sensu, okazały się strzałem w dziesiątkę.
Po 29. tygodniu MLS wiemy tyle, że Real Salt Lake walczy o play-offy i nie zamierza odpuszczać. Piłkarze z Utah pokonali 2:0 Seattle Sounders. Pierwszego gola strzelił Jefferson Savarino. Przy drugim Wenezuelczyk asystował, a do siatki trafił Luke Mulholland. Rywalizacja na Zachodzie trwa w najlepsze, a żadna z drużyn nie zapewniła sobie jeszcze udziału w play-offach.
Whitecaps wciąż brylują
Vancouver Whitecaps wciąż na fali wznoszącej. W ostatnim meczu piłkarze Carla Robinsona pokonali 2:1 Colorado Rapids. Kolejny raz gola strzelił Yordy Reyna i Fredy Montero. Obaj wymieniali się funkcjami (gole i asysty). Ten duet w ostatnim czasie zapewnia kanadyjskiej drużynie większość bramek. Trudno sobie wyobrazić ofensywę Whitecaps bez tych dwóch piłkarzy.
Colorado Rapids mają poważny problem. O play-offach mogą już niemal zapomnieć. Co prawda honorowe trafienie dla gości zaliczył Dominique Badji, który strzelił gola w trzecim meczu z rzędu, ale nie oznacza to powrotu do formy. Ten sezon jest za to powrotem do rzeczywistości: Rapids grają słabo i nie zanosi się na to, żeby w najbliższym czasie kogokolwiek zachwycili.
W LA bez zmian, wciąż na minusie
Bohaterem meczu Sportingu KC z LA Galaxy został… Gyasi Zardes. Nie dlatego że rozegrał bardzo dobre zawody, po prostu grał na prawej obronie. I to nie jest żart. Tak, ten Zardes grał jako prawy obrońca. Goście strzelili dwie bramki. Jak myślicie, którą stroną przeprowadzali bramkowe ataki? Nie mylicie się, proste odpowiedzi prawie zawsze są prawdziwe. Oczywiście, że lewą flanką. I tak bramkę strzelił Dániel Sallói oraz Diego Rubio. Sporting KC bez większego wysiłku pokonał LA Galaxy. Dla drużyny z Kalifornii bramkę honorową strzelił Romain Alessandrini, czyli jedyny piłkarz, któremu naprawdę zależy. Gol z rzutu wolnego był przepiękny, przynajmniej z tego mogą się cieszyć fani The Gals.
Komplet wyników 29. tygodnia MLS
Atlanta United 4:0 LA Galaxy (skrót)
Toronto FC 3:5 Montreal Impact (skrót)
New York City FC 1:1 Houston Dynamo (skrót)
NE Revolution 2:1 Toronto FC (skrót)
D.C. United 4:0 SJ Earthquakes (skrót)
Philadelphia Union 3:1 Chicago Fire (skrót)
Columbus Crew 3:2 NY Red Bulls (skrót)
Minnesota United 4:1 FC Dallas (skrót)
Real Salt Lake 2:0 Seattle Sounders (skrót)
Vancouver Whitecaps 2:1 Colorado Rapids (skrót)
Sporting KC 2:1 LA Galaxy (skrót)
Atlanta United 2:0 Montreal Impact (skrót)
Portland Timbers 3:0 Orlando City (skrót)