W najbliższych dniach czeka nas prawdziwy maraton z Major League Soccer. Ledwie skończył się 18. tydzień MLS, a już zaczynamy kolejny – ostatni przed dłuższą przerwą na Gold Cup CONCACAF. Pół sezonu za nami, a to oznacza, że teraz odliczamy czas do play-offów. Zanim to jednak nastąpi, minie trochę czasu. Zatem zaglądamy na amerykańskie i kanadyjskie boiska. Co ciekawego działo się podczas ostatniego weekendu?
Święty Salinas – SJ zwycięscy w California Clasico
Pierwsze w tym sezonie derby Kaliforii były szalonym meczem i zakończyły się wyjazdowym zwycięstwem LA Galaxy 4:2. The Gals nie prezentują w tym sezonie dobrego futbolu, a bez Romaina Alessandriniego wręcz nie istnieją. Tak było i tym razem, choć w 11’ do bramki SJ Earthquakes trafił Jelle Van Damme. Jak się później okazało, była to jedna z nielicznych dobrych akcji tej drużyny. Ponad 50 tysięcy kibiców zgromadzonych na Stanford Stadium podziwiało California Clasico. The Quakes naciskali, ale dopiero w drugiej połowie stan meczu wyrównał Chris Wondolowski. Kiedy wydawało się, sędzia zaraz zakończy mecz, a spotkanie zakończy się remisem, do siatki LA Galaxy trafił wprowadzony na boisko w drugiej połowie Shea Sallinas.
This spark off the bench set the fireworks off just a bit early at Stanford Stadium. ? #BeatLA | #CaliClasico pic.twitter.com/plSLdSD8iG
— San Jose Earthquakes (@SJEarthquakes) 2 lipca 2017
Chwilę później strzelec pierwszej bramki – kapitan Galaxy – Jelle Van Damme zobaczył drugą żółtą kartkę i opuścił boisko. Oprócz przegranej w California Clasico piłkarze Curta Onalfo będą musieli sobie poradzić w meczu z Realem Salt Lake bez 12 piłkarzy. Nie jest to najlepsza informacja dla kibiców z Miasta Aniołów. Natomiast fani San Jose Earthquakes, w przeciwieństwie do piłkarzy, którzy już w nocy z wtorku na środę polskiego czasu zmierzą się na wyjeździe z Atlantą United, mogą świętować.
Strażacy nie zwalniają tempa
Piłkarze Chicago Fire przed własną publicznością czują się wyśmienicie, pomimo nieobecności Davida Accama pewnie wygrali z Vancouver Whitecaps, aplikując kanadyjskiej drużynie cztery bramki. Dwa gole strzelił Nemanja Nikolić, który z 16 bramkami rozsiadł się wygodnie na fotelu lidera klasyfikacji strzelców. Warto odnotować też jego asystę przy golu de Leeuwa. Przepiękną bramkę zdobył także Arturo Alvarez. Nie można jednak zapomnieć o bardzo dobrej postawie Matta Polstera. Prawy obrońca asystował przy dwóch trafieniach, a przy trzech brał udział.
Chicago Fire wykorzystali potknięcie Toronto FC i aktualnie są liderami Konferencji Wschodniej oraz rywalizacji o Supporters’ Shield. Od 13. Meczów są niepokonani przed własną publicznością, a ostatnie 8 wygrali, przy czym stracili tylko jedną bramkę w ostatnich 534 minutach w MLS. Dominacja.
Jeszcze rok temu Fire trudno było oglądać. Podobnie lata wcześniej. Dziś to jest jakość. Przecieram oczy ze zdumienia. Jest lider. #MLSpl
— Daniel Bociaga (@danielbociaga) 2 lipca 2017
Piłkarze Toronto nie podbili Teksasu
Roland Lamah był już w tym sezonie wielokrotnie krytykowany. W większości słusznie, ale potrafił też wszystkich pozytywnie zaskoczyć. Tak było w meczu z Realem Salt Lake, kiedy strzelił hat-tricka, tak było też w meczu z Toronto FC, gdzie ustrzelił dublet. Przyczynił się tym samym do wygranej z kanadyjskim zespołem. Oprócz niego świetne zawody rozegrał Maxi Urruti, bez którego ofensywa FC Dallas miałaby spore problemy. W tym meczu zaliczył asystę i strzelił bramkę. Potrzebował 15 meczów, aby pobić swój strzelecki rekord z poprzedniego roku.
Zawodnicy FC Dallas zagrali bardzo odpowiedzialnie. Oddali w tym meczu tylko 6 strzałów, to tyle ile celnych oddali przeciwnicy, a pomimo tego pewnie wygrali to spotkanie. Piłkarzom Grega Vanneya zabrakło kreatora i wizjonera, jakim jest Victor Vazquez. Wyraźnie dało się też odczuć brak Morrowa i Edwardsa. Honorowe trafienie zanotował jednak Marky Delgado. Toronto FC przegrali z FC Dallas i spadli na drugą pozycję w tabeli Konferencji Wschodniej.
The Loons nie wylądowali na Yankee Stadium
Jeżeli Minnesota United ma zamiar awansować do play-offów, piłkarze Adriana Heatha muszą zacząć zdobywać punkty. Pomimo dobrego początku, wizyta na Yankee Stadium okazała się dla The Loons tragiczna w skutkach. Brak Seana Johnsona pomiędzy słupkami wykorzystał Christian Ramirez, który dobił piłkę wyplutą przez Erika Johansena. To było w 9’, reszta spotkania należała do gospodarzy.
Piłkarze New York City dominowali, stwarzali sobie dogodne sytuacje do strzelenia bramki, a ostatecznie wpakowali piłkę do siatki rywala trzykrotnie. Warto dodać, że Minnesota United oddała tylko 6 strzałów w tym meczu przy 20 NYCFC. Wyrównującą bramkę strzelił Alexander Callens po asyście… Bena Sweata. Obrońcy ośmieszyli defensywę drużyny przeciwnej. I to dosłownie.
.@Alexcallens06 grew up playing striker and it’s starting to show… #NYCFC pic.twitter.com/hEcOIzk5pV
— New York City FC (@NYCFC) 30 czerwca 2017
Dominację w środku pola (91 celnych podań na 98 Alexandra Ringa) wykorzystali gracze ofensywni. Kolejne kapitalne zawody rozegrał Jack Harrison, który strzelił bramkę i zaliczył asystę przy golu Davida Villi (11. gol w sezonie, 52. w MLS). Warto obserwować poczynania tego młodego chłopaka, bo z taką formą zbyt długo nie będziemy go oglądać w MLS.
Festiwal pięknych bramek, Union pokonali Revs
NE Revolution kolejny raz pokazali, że gra na wyjazdach nie jest ich mocną stroną. Podopieczni Heapsa nie wygrali jeszcze żadnego meczu na terenie rywala. Na Talen Energy Stadium polegli aż 0:3. Philadelphia Union bardzo szybko wyszła na prowadzenie. Już w 4’ CJ Sapong wykorzystał rzut karny podyktowany po zagraniu ręką w polu karnym. The Union byli dużo lepszym zespołem, a między słupkami mieli Blake’a, który kilka razy popisał się niesamowitymi interwencjami.
Równie szybko piłkarze Jima Curtina rozpoczęli w drugiej połowie, kiedy w 48’ bramkarza NE Revolution pokonał Ilsinho. Wydawało się, że piękniejszej bramki już w tym meczu nie zobaczymy, ale do akcji wkroczył Roland Alberg. Pojawił się na boisku w 77’ i jego pierwszy kontakt z piłką to niewiarygodne uderzenie z dystansu i przepiękna bramka. To się nazywa wejście smoka!
SUPERSUB @rolandalberg.
What a hit from the @PhilaUnion man seconds after entering the game. https://t.co/wgt0w7zwhE
— Major League Soccer (@MLS) 2 lipca 2017
Melia zatrzymał Valeriego Portland Timbers
Mecz Sportingu KC z Portland Timbers był dziwnym meczem. Początek był niewiarygodnie nudny. Równolegle były rozgrywane jeszcze trzy inne spotkania i wszędzie działo się zdecydowanie więcej. Do 26’ mogliśmy w zasadzie pochwalić tylko Latifa Blessinga, który próbował cokolwiek zdziałać pod bramką rywala. W 26’ obraz gry nieco się zmienił, bo piłkarze Petera Vermesa zostawili samego Diego Valeriego. To mogło skończyć się tylko jednym. Uderzeniem z dystansu i przepiękną bramką.
Go on, @DiegoDv8! #SKCvPOR pic.twitter.com/gYwxgTV0x3
— Major League Soccer (@MLS) 2 lipca 2017
W drugiej połowie stan rywalizacji wyrównał wychowanek Sportingu KC – Daniel Salloi. Dla Węgra było to pierwsze trafienie w MLS. Jak się później okazało na wagę remisu, dzięki któremu piłkarze Vermesa nie przegrali przed własną publicznością od 11 meczów. Salloi co prawda strzelił bramkę, ale prawdziwym zbawcą zespołu był bez wątpienia Tim Melia, który obronił rzut karny wykonywany przez Diego Valeriego.
Dzemaili zadomowił się w MLS
Piłkarze Montrealu Impact podejmowali na Stade Saputo DC United. Gospodarze przystępowali do meczu bez swojego najlepszego gracza – Ignacio Piattiego, ale to nie przeszkodziło im w pokonaniu przeciwnika. Jego obowiązki przejął Belerim Dzemaili. Dwie minuty, dwa gole Impact, bramka i asysta Dzemailiego. To był podwójny cios wymierzony w przeciwnika. Cios, po którym zawodnicy DC United nie byli w stanie odpowiedzieć, tym samym przegrali i uplasowali się na ostatnim miejscu w tabeli Konferencji Wschodniej, które do tej pory zajmował właśnie Montreal Impact.
Rapids na fali wznoszącej?
Houston Dynamo są w tym sezonie bardzo mocnym zespołem, ale… nie na wyjazdach. W meczu z Colorado Rapids zostali zdeklasowani, a piłkarze Pablo Mastroeniego zaaplikowali zawodnikom z Teksasu trzy bramki. Przed meczem z Dynamo strzelili zaledwie 15 goli w 16 meczach, ale z każdym kolejnym spotkaniem ofensywa Rapids wygląda coraz lepiej. Marlon Hairston: dwa gole, Kevin Doyle: gol i asysta, do tego bardzo dobre zawody Dominique’a Badjiego. Fani mogą z optymizmem patrzeć w przyszłość.
Na trzy trafienia gospodarzy goście zdołali odpowiedzieć zaledwie jednym golem Ericka „Cubo” Torresa. Podopieczni Wilmera Cabrery mają poważny problem z meczami na terenie rywala. W tym sezonie nie wygrali nawet jednego takiego spotkania, a remis to 7 porażek i 2 remisy. Jeżeli Houston Dynamo chcą się liczyć w walce o play-offy, muszą zacząć zdobywać punkty na wyjazdach.
Villalba na ratunek
Columbus Crew prezentują się przed własną publicznością naprawdę okazale. Przed meczem można było zakładać, że powinni bez większych problemów wygrać z Atlantą United. Nic bardziej mylnego. Piłkarze Gerardo Martino byli zdecydowanie lepsi od swojego rywala i gdyby byli bardziej skupieni, z pewnością nie skończyłoby się jedynie na dwóch trafieniach Hectora „Tito” Villalby.
Kolejna porażka Realu Salt Lake
Czy to dno, czy to już muł? Wydaje się, że jeżeli chodzi o przegrywanie, to możliwości Realu Salt Lake są nieograniczone. Na razie zespół z Utah ściga się z zespołem z Minnesoty o to, kto pierwszy pobije rekord straconych goli w jednym sezonie, który należy do Chivas (67 bramek straconych w jednym sezonie).
Do gry wrócił Cyle Larin, ale to nie on zapewnił Orlando City zwycięstwo. Ten ciężar wziął na swoje barki Will Johnson, który już w 17’ pokonał bramkarza rywali. Taki wynik utrzymał się do ostatniego gwizdka sędziego. Orlando wygrywa mecz na wyjeździe, The Royals mogą się już zacząć poważnie martwić o awans do play-offów. Na razie zaczęli ofensywę na rynku transferowym, ściągając obrońcę. Co jak co, ale akurat wzmocnienie w defensywie z pewnością im się przyda.
Komplet wyników 18. tygodnia MLS
New York City FC 3:1 Minnesota United (skrót)
Real Salt Lake 0:1 Orlando City (skrót)
Chicago Fire 4:0 Vancouver Whitecaps (skrót)
Montreal Impact 2:0 DC United (skrót)
Sporting KC 1:1 Portland Timbers (skrót)
FC Dallas 3:1 Toronto FC (skrót)
Columbus Crew 0:2 Atlanta United (skrót)
Colorado Rapids 3:1 Houston Dynamo (skrót)
SJ Earthquakes 2:1 LA Galaxy (skrót)
Philadelphia Union 3:0 NE Revolution (skrót)